Blog

02 11 2017

Subiektywny przegląd najciekawszych miejsc w Krakowie

W Krakowie mieszkam od czterech lat. To specyficzne miasto, którego „temperament” plasuje się gdzieś pomiędzy nostalgiczną sennością a dynamicznym rozwojem urbanistycznym. Z jednej strony pamiętające historyczny, złoty czas, z drugiej powiększające się z roku na rok, ale wciąż nie w takim tempie, żeby zawstydzić Warszawę.

Kraków nie jest ani mały, ani przesadnie duży. Utrzymuje się głównie z turystyki, lecz ciężko się temu dziwić, biorąc pod uwagę jego dziejowy spadek (zarówno materialny, jak i niematerialny). Większość osób, które znam, narzeka, że brudno, że mało zieleni, a i pachnie nie najlepiej. Moja perspektywa chyba nieco się różni, bo dalej tu jestem. Pomimo tego, że mogłabym studiować gdziekolwiek indziej. Na przykład tam, gdzie wraz z rozpoczęciem sezonu grzewczego smog nie przesłania pola widzenia. Coś jednak sprawia, że w Krakowie czuję się lepiej niż w miejscu, z którego pochodzę. Składają się na to dwa niezwykle oczywiste elementy.

  1. Po pierwsze –poznaję

Wawel, Sukiennice, kościół Mariacki…kto z nas tego nie widział? No właśnie, wszyscy widzieliśmy. Uważam, że te symbole Krakowa, choć mocno wartościowe pod względem historyczno-architektonicznym, niekoniecznie muszą stanowić element składowy jego uroku. Kiedy kilka lat temu zaczynałam poznawać to miasto, byłam szczerze zdziwiona jak wiele ciekawych miejsc (ba! obszarów) jest traktowanych z uprzejmą obojętnością przez mieszkańców oraz turystów.

Podgórze

Co prawda zagraniczne wycieczki tłumnie odwiedzają Fabrykę Schindlera, jednak Podgórze wciąż zdaje się być słabo znane w stosunku do Starego Miasta, paradoksalnie zwłaszcza wśród polskich odwiedzających. Mało kogo interesuje, że jeszcze na początku XX wieku było ono suwerenne. Stopniowo zostało „wchłonięte” przez Kraków, żeby stać się jego dzielnicą.

Nie znam bardziej urokliwego niż Podgórze obszaru w obrębie miasta. Pomimo tego, że od lat funkcjonuje on jako część Krakowa, to nie da się nie zauważyć, że posiada swój odrębny, wewnętrzy mikroklimat, na który składają się wąskie, zaciszne uliczki, przedwojenna zabudowa i duże połacie terenów zielonych. Serce stanowi Rynek Podgórski, nad którym góruje neogotycki kościół św. Józefa z iście bajkową fasadą. Nieopodal Rynku odkryłam również jeden z najpiękniejszych parków znajdujących się po drugiej stronie Wisły – park im. Wojciecha Bednarskiego umiejscowiony w zagłębieniu, które pierwotnie było kamieniołomem.

Podgórze to także, zaraz obok Kazimierza, ślad obecności żydowskiej. W czasie II wojny światowej znajdowało się tam getto oraz obóz koncentracyjny KL Płaszów, o istnieniu którego stopniowo przywraca się ostatnio pamięć. Moją uwagę niezmiennie, kiedy mam okazję przebywać w okolicy, przyciąga kamieniołom „Liban”, gdzie funkcjonował, założony także przez okupantów, karny obóz pracy. Do dziś możemy dostać się w głąb i przyjrzeć pozostawionym tam elementom scenografii wykorzystywanym przez Spielberga podczas kręcenia scen do Listy Schindlera. `

Nowa Huta

Tak – niebezpieczna, brzydka, spowita dymem z kominów przemysłowych Huta jest warta odwiedzenia! Choćby z tego względu, że, podobnie jak Podgórze, funkcjonuje trochę na zasadzie enklawy. Na przełomie lat 40. i 50. XX wieku budowa Nowej Huty została zlecona przez władze komunistyczne z zamysłem stworzenia miasta przylegającego do kombinatu metalurgicznego. Z założenia miało ono być proletariackie, całkowicie odpowiadające idei socrealizmu. Pomimo rozrostu pod względem aglomeracyjnym, Huta nigdy nie zyskała statusu miejskiego, pozostając po dziś dzień jedynie dzielnicą Krakowa.

Pomimo swojej złej sławy, dziedzictwo Nowej Huty oraz układ urbanistyczny zostały 13 lat temu wpisane do rejestru zabytków. Szczerze przyznam, że długo nie mogłam przekonać się do tego obszaru, bo nie odpowiadał moim upodobaniom estetycznym. W końcu jednak miałam przyjemność odbyć wycieczkę wytyczonym tam Szlakiem Krakowskiego Modernizmu, która pozwoliła mi wyzbyć się uprzedzeń. Nowa Huta niewątpliwie posiada ogromny urok. Jest on jednak na tyle specyficzny, że na pewno nie przemówi do każdego. Mimo wszystko, warto dać jej szansę! Udać się w okolice Placu Centralnego, docenić monumentalność i surowość jego zabudowy. Przejść się Aleją Róż, zajrzeć na osiedlowe podwórka. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki planowane były tamtejsze osiedla oraz to, że uwzględniano konieczność oddzielenia bloków mieszkalnych licznymi pasami zieleni, których tak brakuje nam w mieście dzisiaj.

Nowa Huta, choć nieco zapomniana, ostatnimi czasy ożywa, głównie za sprawą zaangażowania mieszkańców. Sukcesywnie rozwija się działalność na polu kulturalno-rozrywkowym. Nowohuckie Centrum Kultury oraz Teatr Ludowy przez cały rok dają możliwość uczestniczenia w wystawach, sztukach teatralnych czy festiwalach. Huta rozkwita zwłaszcza latem, kiedy centrum życia osiedlowego staje się Zalew Nowohucki. Na terenach, które do niego przylegają, od kilku już lat odbywają się w czasie wakacji imprezy nie tylko o charakterze kulturalnym, ale także rodzinnym.

  1. Po drugie – uczestniczę

Nieodwracalnie i bezsprzecznie – Kraków był, jest i będzie miastem kultury. Od czasów Sforzy, przez Matejkę, Przybyszewskiego, Wyspiańskiego, Szymborską, a na Zbigniewie Wodeckim kończąc! Nie sposób zatem nie dać się temu porwać, jeżeli choć w minimalnym stopniu chcemy poznać koloryt miasta. Wybierając, rzecz jasna, niekoniecznie utarte szlaki.

 

Muzeami Kraków stoi

Jest kilka muzeów, które są w moim odczuciu szczególne, a do których turyści, a nawet mieszkańcy nie trafiają bez posiłkowania się większą wnikliwością:

  • Dom Józefa Mehoffera (oddział Muzeum Narodowego w Krakowie, ul. Krupnicza 26) – fasada na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym, dlatego ciężko tam dotrzeć bez konkretnych informacji. Dom jednego z największych krakowskich artystów-malarzy kryje wystawę poświęconą jego życiu oraz wiernie odwzorowane wnętrza mieszkalne z przełomu XIX i XX wieku. Dopełnieniem zwiedzania jest obowiązkowa wizyta w uroczej Meho Cafe znajdującej się na parterze budynku. Warto ją odwiedzić zwłaszcza latem, żeby spędzić czas w ogrodzie.
  • „Pomorska” (oddział Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, ul. Pomorska 2) – dawna siedziba gestapo, ponury portret Krakowa z czasów okupacyjnych i powojennych. Wewnątrz znajdziemy wystawę Krakowianie wobec terroru 1939–1945–1956, która obejmuje wizytę w celach więziennych, gdzie zachowały się wyryte na ścianach napisy przetrzymywanych. Warto zobaczyć, po prostu.
  • Cricoteka (ul. Nadwiślańska 1) – muzeum dedykowane Tadeuszowi Kantorowi. Siedziba ma bardzo ciekawą, nietypową bryłę inspirowaną pracami artysty. Budynek został wzniesiony nad zabytkową XIX-wieczną elektrownią. Surowa przestrzeń Cricoteki wykorzystywana jest głównie pod kątem wystawienniczym i warsztatowym. Miejsce również posiada swoją kawiarnię. Przestrzenna i minimalistyczna Crico Cafe mieści się na ostatnim piętrze.
  • Pawilon Józefa Czapskiego (ul. Piłsudskiego 12) – łączy funkcje muzeum z miejscem spotkań. Na uwagę zasługuje oszczędny projekt pawilonu – biała bryła z przeszkloną werandą oraz podpisem Czapskiego umieszczonym na elewacji. Do dyspozycji gości jest (oczywiście!) kawiarnia w paryskim stylu, biblioteka oraz taras z widokiem na ogrody Czapskich i ASP. Warto tam zajrzeć zwłaszcza w miesiącach letnich, kiedy odbywają się projekcje filmów pod gołym niebem.
  • MICET (MUZEUM INTERAKTYWNE/CENTRUM EDUKACJI TEATRALNEJ,ul. Jagiellońska 1)  – stosunkowo nowy projekt Teatru Starego; interaktywne spotkanie ze światem teatru i sztuk audiowizualnych. Odwiedzający, za pośrednictwem specjalnych aplikacji, mogą wejść w interakcje z elementami scenografii, a nawet ćwiczyć rzemiosło reżyserskie czy aktorskie. Pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika innowacyjnych rozwiązań w zakresie kultury.

 

Teatr, kino i…trochę ruchu

Także wśród instytucji i ośrodków kulturalnych innego rodzaju znajdują się takie, którym warto się przyjrzeć poza głównym nurtem:  

  • Sztuka na wynos (ul. Starowiślna 55) – jest to, ni mniej, ni więcej, teatr znajdujący się w mieszkaniu. Nietypowy pomysł sprawia, że doświadczenie obcowania ze sztuką nabiera zupełnie innego wymiaru. Co więcej, spektakl odbywający się w pomieszczeniu wielkości przeciętnego mieszkalnego pokoju to nie lada wyzwanie – zarówno dla aktorów, jaki i widzów.
  • Kino Ars (ul. św. Tomasza 11) – klimatyczne krakowskie kino studyjne, znajdujące się w samym sercu miasta. Dysponuje kilkoma niecodziennie zaaranżowanymi salami projekcyjnymi. O każdej porze roku raczy widzów tematycznymi seansami, gdzie cena biletu nie przekracza ceny jednego piwa wypitego w knajpie!
  • Szkoła Tańca Jane Austen (św. Gertrudy 4) – zapewne najbardziej nietypowa szkoła tańca w regionie (albo może i w całej Polsce).  Oferuje naukę tańców balowych popularnych w okresie od XVII do początku XX wieku oraz możliwość dołączenia do zespołu czynnie biorącego udział w pokazach i festiwalach. Nie tylko dla fanów romansów!

 

 

powrót
Wybieramy Lekarza Roku
Porozmawiajmy o zdrowiu

Skontaktuj się z nami

12 444 77 29 lub 12 444 77 05